Cześć wszystkim! Jako że dziś mamy poniedziałek to przygotowałam dla Was krótką recenzję kosmetyczną. Tym razem będzie coś dla fanek produktów do ust, a wiem że kilka z Was tutaj zagląda. Dzisiejszym bohaterem będzie Lancome, Matte Shaker. Jeśli jesteście ciekawe co mnie skłoniło do zakupienia, aż dwóch odcieni to zapraszam.
Matte Shaker
W asortymencie marki Lancome możemy znaleźć pierwowzór do powstania Matte Shaker, czyli Juicy Shaker. Jest to nic innego jak błyszczyk o lekkiej konsystencji i pięknych kolorach. Jako że jednak jestem fanką matu to wybrałam najpierw najnowszą odsłonę. Dostępna aż w 7 kolorach w drogerii Sephora, od różu w stylu Barbie po piękną głęboką winną czerwień. Każda z nas znajdzie coś dla siebie.
Aby użyć pomadki musimy mocno potrząsnąć buteleczką, aż uruchomi się kulka w środku. Wtedy odkręcamy i widzimy pięknie wydobywający się pigment. Sama aplikacje jest dość prosta, gąbeczka do nakładania jest ścięta więc możemy z łatwością obrysować kontur swoich ust. Gdy niechcący wyjedziecie na linie, od razu łapcie za patyczek to formuła od razu wpija się w skórę.
Uczucie lekkości
Matte Shaker to innowacyjny produkt, który łączy mocny pigment z lekką formułą. Usta pozostają wyraziste, matowe i nawilżone - to za sprawą witaminy E która znajduję się w składzie. Co mnie zachwyciło w niej, to jej lekkość która sprawia że mogę ja nosić cały dzień. Nie jest to na pewno wybór dla tych z Was które lubią kremową konsystencję, Matte Shaker jest na bazie wody i nie daje uczucia czegoś na ustach.
Gdy wierzchnia warstwa zostanie zjedzona, na ustach pozostaje tint, który utrzymuje się dodatkowo kilka ładnych godzin. Przy nakładaniu możemy stopniować intensywność koloru, cienka warstwa którą uzyskamy dziewczęcy look, czy też mocny kolor dodający nam drapieżności. Jaki humor, takie usta. Nie musimy obawiać się o pocałunki, czy ślady na kubkach, tutaj nic się nie odbija.
Kolory i cena
Już wcześniej Wam wspomniałam o 7 kolorach, 6 z nich jest zdecydowanie bardziej wyrazista i coś dla bardziej odważnych dziewczyn. Pozostaje jednak rodzynka 270 Beige Vintage, który jest ciemnych, chłodnym różem. Lancome również proponuję łączenie kolorów, aby osiągnąć efekt ombre. Sama jeszcze nie testowałam, ale efekt mnie bardzo ciekawi.
W mojej kolekcji możecie znaleźć 370 Yummy Pink, czyli jasny, zimny róż oraz 186 Magic Orange. Klasyczną pomarańczę, która świetnie wygląda z opaloną skórą. Jak widzicie zdecydowałam się na odważne kolory, a to wszystko przez formułę o której Wam wspomniałam. Nie muszę się martwić że pomadka mi się rozmaże na pół twarzy czy też ubrudzi moje włosy na wietrze. Cena takiego małego shakera to 109 zł.
To pierwszy mój kontakt z produktami do ust Lancome, ale myślę że nie ostatnie. Jestem bardzo ciekawa co sądzicie o takiej formie aplikacji i formule. Może jednak jesteście fankami kremowej konsystencji? Czekam na wasze odpowiedzi w komentarzach.
Pozdrawiam
Zakochałam się w tym pomarańczowym ! :)
OdpowiedzUsuńDelikatniejszy jest w porównaniu do różu ;)
UsuńKochana, a jak już się ta pierwsza warstwa zje, to kolor jest jednolity? Jakiś czas temu zastanawiałam się nad tym produktem, finalnie się jednak nie skusiłam
OdpowiedzUsuńPierw trzeba zjeść pierwszą warstwę, a to już ciężko ;). Tint zostaje równomierny, tylko kontury są lekko bledsze.
UsuńAle soczyste kolorki :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, cała kolekcja ma świetne kolory :D.
UsuńŁadnie się prezentują ;)
OdpowiedzUsuńTaki ciekawy gadżet :).
UsuńKolorki śliczne, ale ten aplikator trochę mnie przeraził i nie wiem czy potrafiłabym takim porządnie bezproblemowo pomalować usta. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zawsze z pomocą może przyjść kredka do ust, jeśli potrzebujesz idealnego konturu :).
UsuńTa różowa, bardzo w moim typie :)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda, no i zęby od razu bielsze ;).
Usuńprobowalam tą nudową akurat i bardzo mi przypadla do gustu, chodz ten ksztalt aplikatorka srednio mi sie podoba :) swietnie sie prezentuja :)
OdpowiedzUsuńJest trochę specyficzny ale nie miałam najmniejszego problemu z malowaniem :D.
UsuńZimny róż wygląda wspaniale :)
OdpowiedzUsuńBałam się go używać z początku, ale na szczęście się polubiliśmy :D.
UsuńMam 270 Beige Vintage, ale rzadko po niego sięgam - używany regularnie przesusza mi usta :( Lubię od czasu do czasu mat na ustach, ale Lancome średnio to wyszło ;) Jestem zakochana w matowych pomadkach Nabla z serii Diva Crime. Najlepszy zakup ever :)))
OdpowiedzUsuńSzkoda, ja u siebie takiego efektu nie zauważyłam ale jak wiadomo usta, ustom nie równie ;).
UsuńOne mnie opakowaniem kupuję ale te kolory to bomba! ;D
OdpowiedzUsuńChyba jest jakaś fuksja w której moim zdaniem wyglądasz najpiękniej ;)
UsuńRóż jest śliczny!
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńThis is such a great products! I love your photos!
OdpowiedzUsuńWould you like to follow each other? Follow me on Blog and Google+ and I'll follow you back!
www.recklessdiary.ru
Thanks
UsuńSoczysty!
OdpowiedzUsuńKtóryś konkretnie wpadł Ci w oko?
UsuńMocne kolory to zupełnie nie moja bajka, ale gdyby mieli więcej stonowanych odcieni to na pewno bym się zastanowiła ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam nadzieję że wypuszczą jakieś 2-3 stonowane ;).
UsuńUlala, pięknotnki z nich! Ten po lewej na zdjęciu na ustach mógłby mi wskoczyć do szufladki :D
OdpowiedzUsuńOj tak Magic Orange świetnie u Ciebie by wyglądał :D
UsuńPiękne kolorki! Oj nie wiem czy taki aplikator przypadłby mi do gustu :P
OdpowiedzUsuńJa się go z początku bałam ale zupełnie nie potrzebnie :).
UsuńOooo ten różowy bardzo mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńTak myślałam ze Ci się spodoba :).
Usuńładne na twoich ustach, ale nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje ;)
Usuń