Hej wszystkim! Niedawno marka The Body Shop ogłosiła że poszukuje testerek to wypróbowania najnowszej maseczki do twarzy z dodatkiem japońskiej matchy. Jako że uwielbiam testować różne dziwne składniki w kosmetykach to postanowiłam się zgłosić. Gdy dostałam maila to bardzo się zdziwiłam bo już nie pierwszy raz zgłaszam się do testów tej marki i nigdy wcześniej mi się nie udało. Szczęście się do mnie uśmiechnęło i tak dziś Was zapraszam na recenzję Pollution Clearing Mask.
Matcha Tea - a co to takiego?
Choć ten składnik nie jest dla mnie nowością bo gości w mojej szafce już jakiś czas, to przyznaję że pierwszy raz się spotykam z kosmetykiem który zawiera go w składzie. The Body Shop nie przestaje mnie zaskakiwać. Matcha Tea to nic innego jak sproszkowana japońska zielona herbata, ale nie taka byle jaka. Ten bogaty w minerały, witaminy i najmocniejsze przeciwutleniacze proszek jest uważany za najzdrowszą zieloną herbatę na świecie. Wcale się nie dziwię, że marka sięgnęła po niego w trakcie tworzenia nowego kosmetyku.
Matchę można używać nie tylko do picia i wyrabiania kosmetyków, w Japonii możecie spotkać Kit Katy właśnie o tym smaku. Muszę przyznać są całkiem smaczne! Niestety gdybyśmy chciały same pichcić różne rzeczy z tą zieloną herbatą to wydałybyśmy majątek, taka mała puszka którą widzicie na zdjęciu kosztuje ok 40 zł.
Działanie oraz skład
Powróćmy jednak do maski i jej działania. Głównym zadanie Pollution Clearing Mask jest oczyszczanie naszej skóry oraz chronienie jej przed ponownym zgromadzeniem szkodliwych zanieczyszczeń. Poza zieloną herbatą w składzie znajdziemy mniszek lekarski, który jest znany ze swojego dobrego działania na problemy skórne. Drobinki które możecie zauważyć w maseczce to nic innego jak loofa czyli trukwa (nagle każda z nas wie co to jest, ja się wyedukowałam) to roślina która jest popularna w Azji jak i Afryce. Po wysuszeniu jej owoce służą jako gąbki do szorowania ciała czy też naczyń. Widzicie człowiek uczy się każdego dnia!
Na przetestowanie maseczki miałam tak naprawdę tydzień, więc opowiem Wam co mogłam zauważyć po trzech naszych spotkaniach. Maskę testowałam po peelingu, jak i samą po oczyszczeniu twarzy żelem i olejem. Konsystencja maski jest dość lekka i łatwo ją rozprowadzić na buzi pomimo drobinek znajdujących się w niej. Przy tego typu kosmetykach mamy czasem obawy że nagle te dodatki zaczną nam odpadać na bluzkę czy podłogę, tutaj nie musimy się o to martwić. Całemu procesowi relaksacyjnemu towarzyszy przyjemny ziołowy zapach i fakt wyczuwam tutaj odrobinę zapachu matchy, który jest dość charakterystyczny. Jedyny zauważalny minus jest taki, że maska nie nadaje się na podrażnioną skórę którą ja, np. mam pod nosem. To jak ona piecze jest bardzo niekomfortowe, ale po minucie-dwóch to nieprzyjemne uczucie mija.
Efekt po rzeczywiście mnie pozytywnie zaskoczył, skóra była oczyszczona przy tym rozjaśniona, a pory lekko zwężone, szczególnie te na policzkach. Przyznam, że bałam się że od tego pieczenia będę miała podrażnioną i czerwoną twarz, ale nic z tych rzeczy. Jednak nadal bym ją odradzała osobom z cerą bardzo wrażliwą bo tutaj już może inaczej zadziałać.
Dla kogo? Gdzie? Za ile?
Po pierwsze chapeau bas dla The Body Shop za tworzenie produktów cruelty free, po drugie jeszcze większy pokłon za stworzenie produktu w 100% dla vegan. Dzięki czemu marka dba o środowisko i umożliwia wszystkim przetestowanie swojego kosmetyku. Maseczka dostępna jest już w sklepach The Body Shop, a jej cena wynosi 99 zł. Dużo? Nie sądzę biorąc pod uwagę składniki oraz proces tworzenia kosmetyku.
Tak właśnie prezentuje się nowość marki The Body Shop. Jestem bardzo ciekawa czy słyszałyście już wcześniej o tej magicznej zielonej herbacie, a może jesteście jej fankami? Dajcie znać w komentarzach czy zachęciłam Was do kupna maseczki czy jednak nie jest to produkt dla Was.
Pozdrawiam
Słyszałyśmy ;) od wielu miesięcy używam genialnej maski ze Skin & Tonic, która trafia do mnie o wiele bardziej niż produkty TBS. Po pierwsze jest w formie proszku i skład jest dopieszczony na tip top ze względu na wykorzystanie poszczególnych składników, po drugie prosta w użyciu jak na proszek który trzeba wymieszać z wodą lub miodem bądź jogurtem (jest pełna dowolność w zależności od potrzeb skóry i naszych preferencji), a po trzecie to produkt wytwarzany przez małą firmę, której polityka sprzedaży oraz filozofia jest mi dużo bliższa niż TBS ;)
OdpowiedzUsuńDetox Mask z S&T to świetna propozycja, zachęcam do przyjrzenia się ofercie marki :)
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej marce, ale widzę że niestety nie mają swojego sklepu jeszcze w Polsce. :)
Usuńnigdy wcześniej nie słyszałam o kosmetyku ze sproszkowaną zieloną herbatą, fajny pomysł na oczyszczanie cery :-)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się sprawdza jak na razie ;).
UsuńBardzo zaciekawiłaś mnie tym składnikiem i zachęciłaś do sięgnięcia po maseczkę :) Przyznam szczerze, że do tej pory nie testowałam jeszcze żadnego kosmetyku z The Body Shop i koniecznie będę musiała się na coś skusić :) Piękne, proste opakowania bardzo zachęcają do poznania ich zawartości :)
OdpowiedzUsuńWe wrześniu pojawi się rozdanie właśnie z kosmetykami TBS więc zapraszam do udziału ;). Bardzo fotogeniczne jest to opakowanie :D.
Usuńz The Body Shop miałam jedynie masełka do ciała oraz mój ulubiony krem do rąk z olejem konopnym. generalnie jakoś mnie nie ciagnie do ich kosmetyków.
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam ten krem do rąk, mam wielką tubę zawsze w swoich zapasach i zimą to mój nr 1 :D.
Usuńwidzialam tą maskę niestety zapach calkowicie mnie odepchnal... chodz czytajac o wlasciwosciach moze przymierze się do niej drugi raz :)
OdpowiedzUsuńZapach jest dość specyficzny i zdaję sobie sprawę że nie każdy go polubi. Jeśli jesteś w stanie nie zwracać uwagi na zapach to polecam ;).
UsuńEj nie, ja się tak nie bawię - liczyłam, że będzie bardziej zielona. Mimo to pragnę jej :D
OdpowiedzUsuńTeż myślałam że będzie bardziej zielona, ale najważniejsze że działa :D.
UsuńMyślałam, że w środku będzie się kryło zielone błotko, które zrobi z nas Shreka albo Fionę, a u takie ładne coś. Czasem miewam podrażnioną skórę, ale dla fajnych efektów byłabym w stanie wytrzymać chwilowe pieczenie :D Cena dość wysoka, ale kosmetyk ciekawy. Fajnie, że udało Ci się dostać do testów :)
OdpowiedzUsuńZdziwiłam się że zaczęło mnie piec bo pierwszy raz miałam taką reakcję na maseczkę. Też się cieszę bo maseczki z tej serii strasznie mnie interesowały, pewnie po detoxie kosmetycznym na jakąś się jeszcze skusze :D.
UsuńChyba jak dobrze kojarzę to był nabór na testy właśnie tej maski ;)
OdpowiedzUsuńChętnie bym skosztowała....znaczy się moja skóra :D
Tak, pisałam o tym na początku :). Jestem ciekawa jak maseczka się sprawdzi przy dłuższym używaniu i pewnie jak się sprawdzi trafi do ulubieńców ;).
UsuńA ja się nie dostałam :O buuuu, 99 zł jeszcze mogę przeboleć :D
OdpowiedzUsuńWarto próbować bo to była już moja 3 próba dostania się do testów ;). 100 jeszcze nie jest źle, ważne że działa :D.
Usuńoo, pierwszy raz o czymś takim słyszę :)
OdpowiedzUsuńNowość na naszym rynku, więc warto się skusić ;).
UsuńCena jest dość wysoka, ale czasem warto zainwestować :)
OdpowiedzUsuńNa maseczki zawsze pozwalam sobie wydać odrobinę więcej ;).
UsuńWydaje się fajna, ale dla mnie za droga trochę :P
OdpowiedzUsuńMoże jakaś promocja Cię skusi :P.
UsuńJa już Ci pisałam, że za TBS nie przepadam i nikt na świecie nie jest mnie w stanie przekonać do ich produktów. No i wysyłanie masek do testów przy oczekiwanym czasie recenzji po tygodniu od ich otrzymania to dla mnie śmiech na sali i tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nie chcę mieć nic wspólnego z tą marką :/
OdpowiedzUsuńNiestety też byłam zdziwiona że jest tylko tydzień na przetestowanie, dobrze że używam masek co drugi dzień :P.
UsuńMatchę piłam, ale nigdy nie spotkałam się z nią w kosmetykach :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie mam tak samo, dlatego strasznie ciekawiła mnie ta maska ;).
UsuńSłyszałam i planowałam zakup produktu, który stacjonarnie nie był dostępny jednak mam nadzieje, że szybko uzupełnią zapasy bo tego produktu jestem ogromnie ciekawa :D
OdpowiedzUsuńO to jestem zaskoczona, że się już wyprzedał ;).
UsuńJa już wiem, że gdy tylko zużyję wszystkie zapasy masek to będę sięgać po te marki The Body Shop. Nigdy co prawda jeszcze żadnej nie miałam, ale nasłuchałam się tyle pozytywnych opinii, że na pewno ich spróbuję! Szczerze powiem, że liczę iż moje zapasy dość szybko się uszczuplą i będę mogła sięgnąć po coś nowego już na początku przyszłego roku. Mam nadzieję!
OdpowiedzUsuńOj mam to samo, chciałabym wybrać tą z Acai, Ryżem oraz z Miodem :D. Trzeba się wziąć porządnie za maseczkowanie bo nie ukrywam ale mam tego sporo ;).
UsuńUwielbiam zieloną herbatę A o tej jeszcze nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńMatcha jest jeszcze mało znana w Polsce :).
Usuń